Komentarze: 1
Myslovitz "Myslovitz" 1995
1. Kobieta / 2. Papierowe Skrzydła / 3. Myslovitz / 4. Zgon / 5. Przedtem / 6. Krótka Piosenka O Miłosci / 7. Maj / 8. Wyznanie / 9. Deszcz / 10. Good Day My Angel / 11. Moving Revolution
Gdy w 1995 roku wychodziła ta płyta, zespół Myslovitz był dla wszystkich wielka zagadka. Oto czterech chłopaków z małego miasta wydaje płytę i co ciekawe - nie kopiuje amerykańskich wykonawców, tylko inspiracji szuka po drugiej stronie oceanu - w Wielkiej Brytanii. Jak na polskie warunki - był to krok zupełnie niespotykany. Artur Rojek, wówczas zaledwie 23-letni młodzieniec w wywiadach zaczał sypać nazwami grup Suede, Ride, My Bloody Valentine czy James - a cała muzyczna Polska nerwowo zaczęła poszukiwać płyt tych wykonawców. Podobnie było ze mna. To własnie Myslovitz otworzył mi oczy i uszy na muzykę z Wysp. Mam zatem ogromny sentyment do debiutu mysłowickiej kapeli - własnie dlatego. Rozpoczałem dzięki niej przygodę z całkiem inna, dotad nieznana mi muzyka.
"Myslovitz" to bardzo dobry debiut, pełen młodzieńczosci, gitarowego brudu ale i pięknych melodii. "Kobieta", "Papierowa skrzydła" czy "Myslovitz" to swietne przedstawienie brytyjskiego grania - sciana gitar, proste, kilkuchwytowe zagrywki i spiew na dwa głosy. Trudno wyobrazić sobie płytę bez którejkolwiek z tych piosenek. Potem mamy "Zgon" - chyba pierwszy mały przebój grupy, na koncertach grany do dzis dnia. Tutaj Myslovitz zagrał nieco agresywniej, ale zaraz zmienia klimat przedstawiajac piosenkę "Przedtem". Ma ona w sobie dużo z naiwnosci ale to naprawdę swietny moment płyty. Potem piosenka najmniej przeze mnie lubiana na tym albumie - "Krótka piosenka o miłosci" do której nakręcono koszmarny teledysk. To chyba był pierwszy krok do uznania zespołu za ten, który spiewa niezobowiazujace i proste piosenki o młodzienczej miłosci. Ta łatka przylgnęła do grupy na niezłe kilka lat.
Album "Myslovitz" podzielony jest tak naprawdę na dwie częsci. Jedna zdecydowanie bardziej gitarowa, piosenkowa i ta druga - gdzie zespół puscił wodzę fantazji i zaprezentował trochę psychodelii. To naprawdę ciekawe, bo na kolejne psychodeliczne piosenki fani grupy zmuszeni byli czekać aż do 2005 roku, gdy swiatło dzienne ujrzał album "Skalary, mieczyki, neonki". "Maj" mozna uznać za pierwszy numer z tej drugiej częsci płyty. Zaczyna się spokojnie i cicho, ale juz w refrenie całkowicie zmienia oblicze no i ta końcówka. Nie jestem tylko przekonany do trabki jaka pobrzmiewa w tej piosence. No a potem "Wyzwanie" - prawdziwie perełka. Takich piosenek Myslovitz nie ma w repertuarze duzo, a szkoda. Fajne dzwięki syntezatora, ktory obsługiwał niezmordowany Andrzej Smolik i gitary - jazgotliwe, brudne i proste. Do wszystkiego tego dochodzi głos Artura Rojka i chórki za które odpowiedzialny był Jacek Kuderski.
Wszystko spokojne, senne i melancholijne. Pózniej "Deszcz" - przez jakis czas mój ulubiony kawałek grupy. A na koniec dwa utwory, za które wielu Myslovitz pokochało szczególnie. Mowa oczywiscie o "Good Day My Angel" i "Moving Revolution" - cóz tu mozna o nich napisać. Tych kawałków trzeba po prostu posłuchać. Pierwszy z nich - niepokojacy i mroczny i drugi - najbardziej psychodeliczna rzecz jaka zagrała jakakolwiek polska grupa.
Pierwsza płyta Myslovitz była niesamowitym wydarzeniem artystycznym. Powiewem swieżosci i młodzienczosci. I nagle okazało się że aby grać dobra muzykę nie trzeba katować gitar i wydzierać się do mikrofonu. Ze pewnego rodzaju delikatnosć i wysumblimowane dzwięki tez moga okazać się czyms wartym zastanowienia i przesluchania. I szkoda tylko, ze na kolejnej płycie grupa skręciła w stronę piosenek w stylu "Krótkiej Piosenki o Miłosci" a nie np. "Wyznania".
Ocena : 7.5